Słit focia z wakacji. Czym jest sharenting i jak chronić wizerunek dziecka online?

Koniec wakacji to nie tylko powrót do szkolnej rutyny, ale też czas, gdy media społecznościowe zalewają zdjęcia z rodzinnych wyjazdów. Uśmiechnięte buzie dzieci na plaży, w górach, na rowerze, przy ognisku. Rodzice  dzielą się wspomnieniami, często nie zastanawiając się, że publikując zdjęcia swoich pociech, mogą nieświadomie naruszać ich prywatność.

Termin „sharenting” powstał z połączenia angielskich słów share (dzielić się) i parenting (rodzicielstwo). Oznacza praktykę regularnego udostępniania przez rodziców zdjęć, filmów i informacji o dzieciach w internecie – najczęściej w mediach społecznościowych.

W Polsce zjawisko jest to powszechne. Według danych Ministerstwa Cyfryzacji aż 40 proc. rodziców publikuje w sieci zdjęcia i filmy swoich dzieci. Większość dorosłych robi to z dumą – aż 65 proc. z nich postrzega publikowanie fotografii z ważnych chwil w ich życiu jako wyraz miłości i uznania.

Co gorsza, aż 23 proc. dzieci zaczyna cyfrowe życie, zanim fizycznie przyjdzie na świat. Dzieje się tak za sprawą zamieszczanych przez rodziców w sieci ultrasonograficznych zdjęć/nagrań ich przyszłego potomstwa. 81 proc. dzieci poniżej 2 r. ż. z krajów Unii Europejskiej, USA, Australii, Nowej Zelandii i Japonii ma cyfrowy ślad w postaci zdjęć opublikowanych w internecie przez rodziców, a 5 proc. z nich posiada swój profil społecznościowy. Średnia wieku „cyfrowych narodzin” dziecka wynosi 6 miesięcy.

Dlaczego sharenting może być niebezpieczny?

Choć intencje rodziców są zazwyczaj dobre – chcą dzielić się radością i dokumentować rozwój dziecka – skutki mogą być poważne:

  • Utrata prywatności – raz wrzucone zdjęcie może krążyć w sieci bez kontroli.
  • Cyberprzemoc i hejt – dzieci mogą być wyśmiewane przez rówieśników za zdjęcia z dzieciństwa.
  • Wykorzystanie wizerunku – zdjęcia mogą trafić w niepowołane ręce, np. na fora pedofilskie.
  • Cyfrowy ślad – dzieci dorastają z gotowym „cyfrowym CV”, którego nie tworzyły same.

Co mówi prawo?

W Polsce wizerunek dziecka jest chroniony jako dana osobowa. Zgodnie z RODO, jego publikacja wymaga zgody opiekuna prawnego. Jednak nawet jeśli rodzic wyraża zgodę, powinien kierować się dobrem dziecka, a nie własną potrzebą autoprezentacji 

Urząd Ochrony Danych Osobowych przypomina, że zgoda na udział w wydarzeniu nie jest równoznaczna ze zgodą na publikację wizerunku. Rodzic może ją w każdej chwili wycofać, a organizatorzy nie mogą tego wykorzystać jako pretekstu do wykluczenia dziecka z aktywności 

Jak chronić wizerunek dziecka w sieci?

Oto kilka praktycznych zasad:

  1. Zastanów się przed publikacją – czy dziecko chciałoby, by to zdjęcie było publiczne za 10 lat?
  2. Nie pokazuj twarzy – wybieraj zdjęcia z tyłu, z profilu, w cieniu.
  3. Nie udostępniaj danych lokalizacyjnych – unikaj tagowania miejsc, szkół, przedszkoli.
  4. Zabezpiecz konto – ustaw prywatność tak, by dostęp miały tylko zaufane osoby.
  5. Rozmawiaj z dzieckiem – starsze dzieci warto pytać o zgodę na publikację.
  6. Nie publikuj kompromitujących treści – zdjęcia z nocnika, kąpieli czy w bieliźnie mogą być zabawne tylko dla rodziców.
  7. Nigdy nie wrzucaj do sieci nagich lub półnagich zdjęć swoich dzieci. Nawet niewinne zdjęcie z plaży lub filmik z kąpieli może trafić w ciemne zakamarki internetu, na przykład na strony pedofilskie z pornografią.

Co to jest TROLL PARENTING

To zachowanie rodziców polegające na dzieleniu się w sieci treściami, które kompromitują dzieci, ośmieszają je lub pokazują trudne dla nich, wstydliwe czy wręcz upokarzające momenty. Pseudozabawne zdjęcia lub filmy przedstawiają płaczące, bezradne, przestraszone dzieci, bądź przebrane dla żartu w dziwaczne kostiumy. Niemowlę włożone do garnka na płycie kuchennej, dziecko z plamą na spodniach, bo nie zdążyło do toalety, płacząca dziewczynka w stroju kwiatka podlewana konewką przez tatę to tylko kilka przykładów bezrefleksyjnego zachowania niektórych rodziców w internecie.

Komentarze są wyłączone.